Pan ważny


Nazywamy go różnie od cycusia po nynusia czy nupla. Jego kształt i barwę możemy wybrać indywidualnie wedle naszych upodobań. O kim mowa? Czy warto go mieć i podawać dziecku?
Tak mały, a budzi tyle kontrowersji.
SMOCZEK.
Ciągle budzi poruszenie w internetowym świcie mam. Dzięki niemu maleństwo szybciej się uspokaja i zdecydowanie łatwiej zasypia. Ten zły Pan może jednak powodować wady zgryzu i zaburzać odruch ssania. Czy warto się na niego decydować?

Według większości poradników nie powinniśmy podawać go dziecku w pierwszych tygodniach  życia, kiedy to dopiero uczy się ssania naszej piersi. Smoczek wymaga nieco innego ruchu warg i języka, więc powinniśmy dać maluszkowi czas najpierw na opanowanie sztuki jedzenia.
Jeśli już zdecydujemy się na podanie go, to podobno mamy wybierać tylko te momenty, kiedy  rzeczywiście jest nam niezbędny.

Nadużywane smoczków może w przyszłości skutkować wadą zgryzu i to właśnie najczęściej spotykany argument jego przeciwników. Która z nas chciałaby borykać się z koniecznością bolesnych wizyt u ortodonty. Przecież nie chcemy krzywdy własnego dziecka. Jest jednak zdecydowanie lepszy niż brzydki nawyk ssania kciuka.

Przeglądając strony internetowe znajdziemy więcej argumentów przeciw niż za. Daczego więc po niego sięgamy?

Znacie sytuację kiedy dzieciątko chce być cały dzień przy cycusiu i nie odpuszcza ani na moment? A może kojarzycie głośny płacz podczas usypiania w łóżeczku? Nie? To może wasza pociecha budziła się w nocy co chwilę i była niespokojna? Nadal nie? To super trafiliście. Jeśli jednak kojarzycie to na pewno wasze dzieci korzystały później ze smoczka. Ten pan ważny daje im poczucie bezpieczeństwa i chociaż odrobinę przypomina bliskość mamy. 

Popatrzmy prawdzie w oczy. Niektóre dzieciaczki jeszcze w szpitalu dają nam nieźle popalić. Ciągły płacz nowego obywatela i nasza bezradność zmuszają nasz mózg do szukania szybkich rozwiązań.  W pierwszych dniach dopiero się poznajemy i nie od razu wiemy jak pomóc naszej płaczącej małej istocie. Czy to wstyd, że sięgamy wtedy po smoczka? 

Osobiście uważam, że nie! Moja Lili jeszcze w czasie pobytu w szpitalu została "zatkana" smoczkiem. Nie czuję się przez to gorszą matką. Obecnie też używamy smoczka, ba! mamy ich cały arsenał ;) i nie czuję się z tym źle. Jestem pewna, że przyjdzie czas kiedy z pełną powagą rozstaniemy się z nim i wkroczymy w "dorosłość".
Bywają jednak dzieci, które same odrzucają smoczka i za nic w świecie nie chcą go ssać. I w tym momencie przypomina mi się opowieść mojej mamy jak to mój brat nie chciał smoczka, a ona na siłę mu go dawała, bo podobały jej się dzieci ze smoczkiem.

Jaka jest moja opinia? Jestem ani za ani przeciw.  Same wiemy najlepiej czego potrzebują nasze dzieci i czym nie zrobimy im krzywdy. Zdajmy się na nasz instynkt i potrzeby naszego maluszka. 

A jaka jest wasza opinia na ten temat? 
Całuję! 
Mama i Lili














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.